sobota, 29 sierpnia 2015
Rodział 1
Kiedyś uwielbiałam śnić. Ale to było wtedy,kiedy miałam jeszcze słabe pojęcie o świecie i nie wiedziałam czym są próby. Każdy czternastolatek,czy tego chciał,czy nie,miał przejść nieznaną liczbę wyzwań,które ,,niby" miały obdarzać ludzi sławą i bogactwem. Niestety nikt,kto wziął udział w próbach,nie wracał po roku. Ani dwóch latach. Niektórzy nawet w ogóle. I od tego czasu zawsze miałam koszmary,koszmary tak okropne,że nawet najwięksi twardziele rzucaliby się po łóżku ,krzycząc ,,Mamusiu!Mamusiu!". Co wieczór modliłam się do Boga,by nigdy nie mieć czternastu lat,ale wszystko na nic. Czas Prób w końcu nadszedł,siejąc dookoła smutek i pustkę.
***
Zamykały mi się oczy i przeraźliwie bolała głowa. Nie spałam całą noc. Teraz stałam sama w małym pomieszczeniu,w którym były tylko trzy białe krzesła i niebieska ściana,która tak bardzo przypominała mi niebo.
-Dea Black,Szczupła blondynka,niebieskie oczy. - Nawet nie zauważyłam wchodzącej do pomieszczenia pulchnej ,małej kobiety o długich czarnych włosach,które okalały jej twarz. Nagle dotarło do niej,że tylko ja zostałam. Gratulacje.
-Chodź,skarbie. Pora na ciebie.
Posłusznie poszłam za kobietą ,która zaczęła hałaśliwie szlochać w chwili,gdy weszłam razem z nią do następnego,tym razem zielonego pokoju.
-Eee..proszę pani ?- Starałam się zamaskować irytację.
-C-co? Ach,tak,oczywiście,ja..Powodzenia.
Nawet nie poznałam jej imienia. Westchnęłam. Zobaczyłam liścik na ścianie obok mnie:
----> Żeby otworzyć żółte drzwi,musisz urwać kilka swoich włosów i położyć na srebrnym talerzu.<-----
Jakie drzwi? Jaki talerz? Oderwałam się od kartki i..
Były tam żółte drzwi. Kojarzyły mi się z kwiatami,które tak uwielbiałam zbierać,a nawet nie pamiętałam ich nazwy. Obok drzwi stał stary stół,na którym leżał piękny,świecący talerz. Wyrwałam kilka włosów i zrobiłam to,co było trzeba zrobić. Nagle drzwi otworzyły się z głośnym hukiem. Niepewnym krokiem ruszyłam na przód i.. O,jaka niespodzianka! Następny pokój (o białych ścianach) i jeszcze jedne drzwi (pomarańczowe). Szukałam wskazówek na ścianach i podłodze. Nic. Zaczęłam biegać,śpiewać.tańczyć,tworzyć wiersze. Nic. Wściekła wymierzyłam kopniaka drzwiom. Nic. Nagle wpadłam na pomysł. Pomarańczowy to najmniej zauważany kolor,kolor spokoju i zachodu słońca. Skupiłam się jeszcze bardziej. Zachodu słońca.. Nagle miałam wielką ochotę pogrzebać w swojej prawej kieszeni. Ku swojemu zdumieniu wyciągnęłam trzy kredki: Żółtą,pomarańczową i czerwoną. Wzięłam się do pracy . Białe ściany w kilka godzin stały się arcydziełem,przecudnym zachodem słońca. Ale dalej nic się nie wydarzyło...
Schowałam kredki do kieszeni i usiadłam. Nawet nie doszłam jeszcze do miejsca,gdzie miała być pierwsza próba. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Drzwi się otworzyły! Gdy już wątpiłam ,całkowicie niechcący rozwiązałam zagadkę. Przeszłam przez drzwi z ogromną satysfakcją. I nagle straciłam przytomność.
***
-Nie wytrzymam.. Ile ona będzie spać,do cholery?
-Skąd mam wiedzieć? Poczekamy,mamy czas.
-Jeśli zaraz się nie obudzi to ją pocałuję,a jeśli to nie poskutkuje,to wrzucę ją do rzeki.
Wstałam za szybko ,uderzając chłopaka w szczękę. Ten przez chwilę gapił się na mnie dziwnym wzrokiem,wzrokiem pełnym uwielbienia.
-Świetne wejście.
-Dzięki.
Dziewczyna i drugi chłopak stali w ciszy przez około minutę. Potem pytania poleciały z szybkością karabinu.
-Skąd jesteś?
-Kim jesteś?
-Czego tu szukasz?
-Czemu jesteś taka ładna?
Starałam się odpowiedzieć po kolei.
-Z miasta Laureliorn,jestem Dea Black ,nie mam pojęcia i..co?!
-Nieważne. - Odpowiedziała dziewczyna. Miała kręcone włosy w kolorze czekolady. -Jestem Pure,ten Romantyk to Matt,a ten cichy ,głupi...To Theo.
Theo i Matt dostali głupawki.
-Z czego cieszycie te swoje durne twarzostany?- Warknęła Pure.
Potem szepnęła do Dei:
-Śmieją się z mojego imienia..są strasznie głupi ,a jak raz dostaną głupawki,to nigdy ich nie zapomnisz.
Przez chwilę razem patrzyłyśmy na dwóch skręcających się ze śmiechu chłopców,gdy nagle doznałam wizji.
Dziewczyna o niebieskich włosach leżała obok mnie. Martwa. Tak samo, jak ja.
***
Gdy znów odzyskałam świadomość,byłam w jakimś starym budynku. Wszędzie było widać pajęczyny,nie wspominając o szczurach. Wzdrygnęłam się i prawie zderzyłam się z nietoperzem. Krzyknęłam.
-Co się dzieje?- To był Theo.
-Tylko nietoperz. Ale mam poważne wątpliwości. Właśnie miałam wizję,w której umarłam! Właściwie..co to za miasto?
-To miasto już dawno nie ma nazwy,tak samo jak jego mieszkańcy. Kiedyś tu było przepięknie. Kolorowe kwiaty,wielkie motyle,roześmiane dzieci.. Każdy miał swój dom i wszyscy byli szczęśliwi. Aż do dnia,gdy wszystko spłonęło,a tylko nieliczni przeżyli. Większość z ocalałych już się stąd wyniosła,ale mu tu zostaliśmy i zostaniemy. Strzegą nas Stróże.
Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi. Theo wyciągnął z kieszeni naszyjnik z niebieskim motylem. Przy każdym podmuchu wiatru trzepotał skrzydłami,niczym prawdziwy owad.
-Ta są Stróże. Nikt nie wie,kiedy się pojawią. Mój zrobił to w nocy,kiedy zmarła moja rodzina. Pure miała Stróża od chwili,gdy widziała wypadek..tylko stara Marianna nigdy nie miała stróża..- Theo zmarszczy brwi. - Na teraz wystarczy,pora dołączyć do reszty.
Bez słowa kiwnęłam głową.
Prolog
Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Kompletnie nic nie widziałam. Nagle moje dłonie natrafiły na zimną ścianę.
-Znajdź wyjście.
-Kto tu jest? -spytałam.
-Znajdź wyjście.
Zadrżałam ze strachu. Zawsze byłam trochę strachliwa,a teraz omal nie umarłam z przerażenia. Dla poprawy nastroju zaczęłam śpiewać:
-Zające skaczą po łące,ogórki cieszą się,a ja jestem Dea i nie zjedzą mnie.
-ZNAJDŹ TO CHOLERNE WYJŚCIE!
-POCZEKAJ. Jak mam znaleźć wyjście z tego ciemnego,ciasnego..
Cisza. Postanowiłam wreszcie zacząć działać. Szukałam drzwi,szpar i czegokolwiek innego ,co mogłoby być wyjściem,ale na próżno. Gdzie może być to wyjście? No gdzie?
Nagle zauważyłam światło. A potem klapę w podłodze. Zaczęłam wrzeszczeć:
-Znalazłam wyjście! Znalazłam je!
Moje szczęście nie trwało długo. Cholerne życie. Nie dało się otworzyć klapy. Kopałam,tłukłam i przeklinałam,gdy nagle ukazała się mi jeszcze ciemniejsza pustka. Przekleństwa podziałały.. A może ktoś mi pomagał? Już miałam wejść ,gdy poczułam oddech na karku.
-Naucz się widzieć ,skarbie. Ci,którzy nie widzą,są skazani na śmierć.
Zanim pojęłam te słowa,coś mnie popchnęło..Spadałam.
****
Tak,krótkie,ale rozdziały będą o wiele dłuższe :)
Prosiłabym o ocenę :D
A już niedługo następny rozdział.
-Znajdź wyjście.
-Kto tu jest? -spytałam.
-Znajdź wyjście.
Zadrżałam ze strachu. Zawsze byłam trochę strachliwa,a teraz omal nie umarłam z przerażenia. Dla poprawy nastroju zaczęłam śpiewać:
-Zające skaczą po łące,ogórki cieszą się,a ja jestem Dea i nie zjedzą mnie.
-ZNAJDŹ TO CHOLERNE WYJŚCIE!
-POCZEKAJ. Jak mam znaleźć wyjście z tego ciemnego,ciasnego..
Cisza. Postanowiłam wreszcie zacząć działać. Szukałam drzwi,szpar i czegokolwiek innego ,co mogłoby być wyjściem,ale na próżno. Gdzie może być to wyjście? No gdzie?
Nagle zauważyłam światło. A potem klapę w podłodze. Zaczęłam wrzeszczeć:
-Znalazłam wyjście! Znalazłam je!
Moje szczęście nie trwało długo. Cholerne życie. Nie dało się otworzyć klapy. Kopałam,tłukłam i przeklinałam,gdy nagle ukazała się mi jeszcze ciemniejsza pustka. Przekleństwa podziałały.. A może ktoś mi pomagał? Już miałam wejść ,gdy poczułam oddech na karku.
-Naucz się widzieć ,skarbie. Ci,którzy nie widzą,są skazani na śmierć.
Zanim pojęłam te słowa,coś mnie popchnęło..Spadałam.
****
Tak,krótkie,ale rozdziały będą o wiele dłuższe :)
Prosiłabym o ocenę :D
A już niedługo następny rozdział.
Subskrybuj:
Posty (Atom)